Etykiety

dom (5) komputer (9) kuchnia (4) opinie (9) podróże (2) porady (7) rower (1) rozważania (1) sprzęt (23) technika (4) testy (5) wiara (1) zdrowie (3)

środa, 16 grudnia 2009

Trafiony laserem czyli usuwanie włókniaka z twarzy laserem medycznym.

Niedawno coś mi zaczęło rosnąć na twarzy. Stwierdziłem na podstawie zdjęć z internetu, że to włókniak miękki, nieco jaśniejszy niż skóra twarzy, wielkość ok. 3-4 mm.
Nieco mi szpecił moją piękną buźkę, no i przeszkadzał w goleniu. Chciałem ciachnąć maszynką do golenia, ale trochę się bałem że to jakiś złośliwy nowotwór. A po co mam przez głupotę skracać sobie życie. Modliłem się o uzdrowienie, ale tym razem Bóg nie reagował.
Za radą bliskiej mi osoby postanowiłem skorzystać ze zdobyczy medycyny. Wybrałem laser.
Chciałem za darmo, na fundusz zdrowia. Obdzwoniłem placówki ale musiałbym czekać co najmniej miesiąc. Ja chciałem od ręki. Znalazłem placówkę prywatną – kazali przyjść za 3 godziny.
Pomodliłem się i poszedłem. Na wejściu kazano mi usiąść i poczekać na lekarza, bo musi obejrzeć. Zaproponowano kawę lub herbatę ( ale kultura!) – odmówiłem ( nie pijam w obcych miejscach ).
Lekarz obejrzał, potwierdził, że to włókniak. Podpisałem oświadczenie, że godzę się na ewentualne ryzyko. Medyk się pochwalił, że mają najnowocześniejszy laser w mieście.
Położyłem się na bajeranckie łóżko, założono mi nieprzezroczyste okulary w kształcie klapek dla konia. Lekarz od niechcenia wspominał, że warto by porozmawiać o cenie. Rzucił 200 zł, ale jakby się wystraszył, że ucieknę i dorzucił że w ramach ceny zamknie mi naczynka krwionośne na nosie i przy uchu ( faktycznie miałem ). Chwilę milczałem analizując ten rozbój w biały dzień, ale się zgodziłem.
Opiszę, jak się przeprowadza taki zabieg.
No więc włączył laser, poczułem punktowe pieczenie w miejscu włókniaka, jakby mnie ktoś lekko przypiekał rozżarzonym drutem. Nawet nie bolało, a swąd spalonej skóry mi nie przeszkadzał. Pociekły łzy, nie wiem dlaczego. Potem ciachnął mi te naczynka. Zabieg trwał niecałą minutę. Lekarz powiedział, że jakby się coś działo nietypowego, to mam przyjść – porada gratis. Dodał, że może nastąpić krwawienie a wtedy mam wytrzeć tylko wacikiem z przegotowaną wodą i wystarczy.
W miejscu wypalania miałem ciemne punkty jak po sparzeniu. Nie bolały.
Faktycznie na drugi dzień na nosie, gdzie zamknął mi naczynko, zaczęło krwawić i to sporo. Wytarłem i przestało. Ale ślad był większy niż pierwotnie, jakbym się skaleczył.
Miesiąc po zabiegu miałem tylko lekko ciemniejsze miejsce tam gdzie był włókniak a na nosie delikatny czerwony znak – dużo mniejszy niż pierwotnie ( czyli są ślady, ale w porównaniu z tym co było, to tylko z 10-20%). W sumie operacja udana. Komplikacji nie ma.
Tak sobie pomyślałem, że jakbym miał ten swój laser większej mocy to bym sobie sam wypalił :).
Jak zwykle podziękowałem Jezusowi, mojemu Mistrzowi – widocznie taki był plan. Lekarzy On też stworzył.

„Błogosław, duszo moja, Panu i wszystko, co we mnie, imieniu jego świętemu!
Błogosław, duszo moja, Panu i nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw jego!
On odpuszcza wszystkie winy twoje, Leczy wszystkie choroby twoje.
On ratuje od zguby życie twoje; On wieńczy cię łaską i litością." ( Ps.103,1-4)

2 komentarze:

  1. Czemu rozbój? Przecież skorzystałeś z zabiegu z własnej woli?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcześniej poinformowano mnie, że cena takiego zabiegu będzie ok. 100 zł. Pewnie żeby zachęcić do wizyty. A na miejscu się okazało, że 2 x drożej. Sam lekarz widział moją minę i dołożył zamknięcie naczynek. W sumie nadpłaciłem jakieś 50 zł. To było wykorzystanie przymusowej sytuacji, bo nie jestem idiotą, żeby się z lekarzem targować leżąc na stole operacyjnym.

    OdpowiedzUsuń